|
Forum Karawany Forum turystyczne
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
J@anna Stały Bywalec Karawany
Dołączył: 08 Lut 2006 Posty: 1017 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Śro 18:02, 04 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
PS 2 dziekuje autorowi fotografii, za to że nie obwarował jej prawami autorskimi,
dzięki czemu mogłam zilustrować swoją opowieść. J.
Ostatnio zmieniony przez J@anna dnia Czw 13:02, 26 Paź 2006, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Nuska Stały Bywalec Karawany
Dołączył: 08 Lut 2006 Posty: 3572 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 18:54, 04 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
Piękne opowieści do tego pięknie zilustrowane....
Toje opowieści o koniczynkach zasuszonych w ksiązkach przypomniały mi moje próby suszenia maków.
Efekt - całe strony zabarwione na czerwono i Przygody Pirata Rabarbara nie nadajace sie już do czytania. |
|
Powrót do góry |
|
|
:)) Gość
|
Wysłany: Śro 19:24, 04 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
Cudownie opowiadasz!!! Rozumiem że będzie to opowieść bez końca. Tego bym sobie życzył i inni czytelnicy "Władysławowo, moja miłość" także. Czekam na dalsze części. |
|
Powrót do góry |
|
|
Gosieq Stały Bywalec Karawany
Dołączył: 13 Lut 2006 Posty: 2370 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: CK
|
Wysłany: Śro 21:13, 04 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
J@aś, a ja nie wiedziałam, że już tyle napisałaś Gamoń jestem
Szkoda, ze na pogaduchach informacji nie wrzuciłaś, chyba, ze była, a ja przegapiłam. To zwracam honor i skarpetki
A jutro biorę się za solidne studiowanie |
|
Powrót do góry |
|
|
J@anna Stały Bywalec Karawany
Dołączył: 08 Lut 2006 Posty: 1017 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Czw 15:04, 05 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
Chyba coś tam wspomniałam, ale dawno. Gosieczq, życzę miłej lektury. To rzeczywiście
może być niekończąca się opowieść i bedę pisać, jak długo zechcecie czytać, a jak
bedziecie mieli dość, to mnie po prostu przystopujecie! Buziale! J@anna |
|
Powrót do góry |
|
|
J@anna Stały Bywalec Karawany
Dołączył: 08 Lut 2006 Posty: 1017 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Czw 15:06, 05 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
Nuska napisał: | Piękne opowieści do tego pięknie zilustrowane....
Toje opowieści o koniczynkach zasuszonych w ksiązkach przypomniały mi moje próby suszenia maków.
Efekt - całe strony zabarwione na czerwono i Przygody Pirata Rabarbara nie nadajace sie już do czytania. |
Nuska, a gdzie Ty te maki suszyłaś, może też coś o tym napiszesz? J@anna
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gosieq Stały Bywalec Karawany
Dołączył: 13 Lut 2006 Posty: 2370 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: CK
|
Wysłany: Czw 15:24, 05 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
J@anna napisał: | Chyba coś tam wspomniałam, ale dawno. Gosieczq, życzę miłej lektury. To rzeczywiście
może być niekończąca się opowieść i bedę pisać, jak długo zechcecie czytać, a jak
bedziecie mieli dość, to mnie po prostu przystopujecie! Buziale! J@anna |
Ojjj J@aś, nie kokietuj, nie będziemy mieli dość!!
Poznaję na jednym ze zdjątek fragment wesołego miasteczka we Władku, dokąd za każdym tam pobytem Dzieciaki mnie wyciągały. Syn uczył się tam jeździć na mimi karwingach |
|
Powrót do góry |
|
|
Nuska Stały Bywalec Karawany
Dołączył: 08 Lut 2006 Posty: 3572 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 22:22, 05 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
J@anno - maki suszyłam na "mojej" wsi, czyli tam gdzie teraz mam działkę. A twoich opowieści to nam nigdy nie będzie dość, tak więc już mam zapewniony dożywotni etat |
|
Powrót do góry |
|
|
J@anna Stały Bywalec Karawany
Dołączył: 08 Lut 2006 Posty: 1017 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Pią 10:05, 06 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
No cóż, to chyba nie mam wyjścia... |
|
Powrót do góry |
|
|
Gosieq Stały Bywalec Karawany
Dołączył: 13 Lut 2006 Posty: 2370 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: CK
|
Wysłany: Pią 11:29, 06 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
J@anna napisał: | No cóż, to chyba nie mam wyjścia... |
J@aś, nie masz, absolutnie!! |
|
Powrót do góry |
|
|
J@anna Stały Bywalec Karawany
Dołączył: 08 Lut 2006 Posty: 1017 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Pią 14:42, 06 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
Po koniczynkowej euforii zwiad terenowy został podjęty i przyniósł
następujące efekty:
Po pierwsze: okazało się, że w lesie jest mnóstwo malin, które obie z
siostrą uwielbiałyśmy. Po drugie, że następne (czwarte) wyjście jest
najpiękniejsze na świecie i tuż za nim znajduje się maleńka, zaciszna
polanka - świetne miejsce do zabawy, gdyby plaża nam się znudziła
Po trzecie, że między czwartym a piątym wyjściem jest cudowny młody
lasek pełen choinek, jałowców i paproci.
Po czwarte, że wszyscy mają parawany, a my nie.
- Mamo, tu wszyscy maja parawany, a my nie – powiedziałam z
wyrzutem, kiedy po prawie godzinnej nieobecności wróciłyśmy plażą do
grajdoła. (Demon wylazł ze swojego dołka i przesypiał życie na ręczniku
siostry)
- Nie ma przecież wiatru ...
- Ale może być
- Tak, tak, może być. Koniecznie musimy mieć parawan.
- Dobrze, już dzieci, coś wymyślimy – zrelaksowana mama dałaby się
namówić nawet na słonia.
- Słyszysz piesku, będziemy miały parawan!
Łatwo było powiedzieć. W drodze powrotnej spytałyśmy paru osób, czy tu
można gdzieś kupić parawany. Nikt nie wiedział.
- To może same sobie zrobimy – zaproponowała ciocia, której myśl o
parawanie też się spodobała.
- Uszyjemy, w ręku????????? – nie znosiłam szycia
- No, jeżeli chcecie parawan, to pewnie trzeba go będzie uszyć –
mama chyba miała nadzieję, że nas zniechęci. Nic z tego!
Los nam sprzyjał! Na sklep z materiałami prawie weszłyśmy w drodze
powrotnej. Wyboru za dużego nie było, bo jak nam się podobał kolor, to
okazywało się, że za szeroki, a jak szerokość była w sam raz, to materiał
był satyną albo elaną (kto jeszcze pamięta elanę?).
W końcu kupiłyśmy kilka metrów kretonu o szerokości 70 cm. Był żółty w
faliste poprzeczne pasy i jakieś drobne wzorki. Przypominał gigantyczną
osę albo pszczołę.
Jeszcze tego samego wieczoru nasza gospodyni wyjęła zza szafy
przenośną maszynę do szycia, a gospodarz poszedł do stolarza, żeby
przyciął nam odpowiednie listwy.
- A kieszenie też pani przyszyje – spytała moja siostra, kiedy wianuszkiem otoczyłyśmy gospodynię.
- Nie bądź bezczelna – syknęłam
- A ile ma być tych kieszeni? – uśmiechnęła się
- No, na zegarki, na książki, na olejki, na kanapki.
- Może już wystarczy – wtrąciła się mama.
Wieczorem nasz parawan miał nie tylko kieszenie, ale piękny granatowy
futerał z jakiejś resztki, którą gospodyni wynalazła w szafie i można go
było nosić na ramieniu, jak dubeltówkę. Prawie pobiłyśmy się z siostrą o
to, która go jutro będzie nieść na plażę.
- Zobaczymy jak długo będziecie chciały go nosić – powiedziała filozoficznie moja mama.
Nasz pierwszy parawan zostawiany na zimę u naszych gospodarzy służył
nam przez wiele lat, a potem zawieruszył się gdzieś, kiedy w epoce
Górników zmieniałyśmy często adresy.
Następny (biało pomarańczowy) uszyłam już osobiście (stolarz nadal ten
sam!), kiedy osiadłam u Pani Sz. i też go tam zadołowałam. Wypożyczała
go czasem za moją zgodą innym letnikom, aż pewnego razu wywieźli go
jacyś wczasowicze. Wyjechał w dobrym towarzystwie dwóch szklanek,
dwóch talerzy i dwóch prześcieradeł, oraz jednej popielniczki, jednej
ścierki do podłogi i resztki domestosa.
- I pani się dziwi, że ludzie po sezonie wymieniają zamki w drzwiach?
- żaliła się Pani Sz.
Nie uszyłam ani nie kupiłam nowego parawanu, bo zawsze mogę go
wypożyczyć od zaprzyjaźnionych dziewczyn z Poznania, które przy
pierwszym wyjściu prowadzą niewielki bar plażowy. Nie chcą już nawet
dowodu w zastaw, ale o dziewczynach i o barze jeszcze w tej historii będzie
na pewno o czym Was zapewnia J@anna
Ostatnio zmieniony przez J@anna dnia Czw 12:43, 26 Paź 2006, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Gosieq Stały Bywalec Karawany
Dołączył: 13 Lut 2006 Posty: 2370 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: CK
|
Wysłany: Pią 14:45, 06 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
J@aś, bo przez Ciebie obiadu nie dokończę |
|
Powrót do góry |
|
|
J@anna Stały Bywalec Karawany
Dołączył: 08 Lut 2006 Posty: 1017 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Pią 14:52, 06 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
sorki, zapomniałam ograniczyć tekstu i strasznie się rozlazł, szkoda, że tego
nie można edytować Żmijko Pomocy!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!J@anna
Ostatnio zmieniony przez J@anna dnia Czw 12:38, 26 Paź 2006, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Gosieq Stały Bywalec Karawany
Dołączył: 13 Lut 2006 Posty: 2370 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: CK
|
Wysłany: Pią 16:41, 06 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
Qrcze, o mało pasztecików nie przypaliłam
Niesamowicie "opowiadasz" |
|
Powrót do góry |
|
|
J@anna Stały Bywalec Karawany
Dołączył: 08 Lut 2006 Posty: 1017 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Śro 17:24, 11 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
W następnych dniach i tygodniach, a potem także w następnych latach
oswajałyśmy Wielkie Morze metodą biblijnego Adama, nadając nazwy
wszystkim ważnym i ulubionym miejscom. Drzewo, które było widoczne
aż z rogu Średniej i Stolarskiej zostało mianowane Pierwszą Sosną . Było
też Drzewo Koniczynkowe, Wydmowa Polanka, Wielki i Mały Maliniak,
Choinkowy Lasek i mnóstwo innych. Niektóre zostały zapomniane. Inne służą nam do dziś.
- To co, w najbliższą sobotę o 11-tej pod Pierwszą sosną? –
umawiam się z moimi przyjaciółmi z Gdańska na wspólny spacer po plaży,
choć Pierwsza Sosna już dawno nie jest pierwsza, bo wokół niej wyrósł
nowy las, który znałyśmy „od urodzenia”, bo przy nas go
sadzili. To samo dotyczy wyjść. Nasze, to przy Pierwszej Sośnie
nazwałyśmy Pierwszym, bo po prostu było pierwsze i każde następne
dostawało swój numer. Ale potem przybyły jeszcze dwa. Z jednym nie
było kłopotów, bo zrobiono je „legalnie” podczas prac
refulacyjnych i zostało Wyjściem Zerowym. Gorzej było z tym, które
leniwi wczasowicze z pola namiotowego po prostu wydeptali między
Najpiękniejszym Wyjściem Czwartym a Piątym. Władze długo z nim
walczyły, obsiewały trawą po, sadziły krzewy, zagradzały
patykami. Nic nie pomagało. Wreszcie się poddały i
„zalegalizowały” dziką ścieżkę, stawiając przy niej
stosowne tabliczki ostrzegawcze. Wtedy, żeby nie naruszać
matematycznego porządku
nazwałyśmy je Wyjściem Cztery A. W tym roku władze oficjalnie
ponumerowały wyjścia i ogłosiły to na tabliczkach. Zerowe to teraz
Chałupy 1, a nasze Pierwsze to Chałupy 2. Nie przyjęłam tego do
wiadomości i nadal posługuję się własnym nazewnictwem. No, chyba, że
rozmawiam z obcymi.
Dorósł także i zezwyczajniał młody Choinkowy Lasek. Nie wiadomo kiedy
ze ślicznego dziecka stał się normalnym wydmowym lasem. Pozarastały
też niektóre ścieżki, tak dzielnie wydeptywane przez nas w dzieciństwie,
powyrastały dzikie jabłonki, które jak sądzę poczęły się z ogryzków jabłek
wyrzucanych przez wczasowiczów. Wszystkie te zmiany dokonywały się
powoli i prawie niezauważalnie, ale były też takie, które rzucały się w oczy
natychmiast. Np. złamane przez zimowe sztormy stare sosny albo te
uczynione ręką człowieka. Człowiek najpierw wymyslił toalety. Parę lat po
naszym pierwszym przyjeździe postawiono przy każdym wyjściu solidną
drewniana budkę z wiaderkiem wapna i pociętymi gazetami w środku. O
dziwo, w toaletach tych było zawsze czysto (może ktoś je szorował?) i
bardzo się wszyscy zdziwili, że na początku lat dziewięćdziesiątych
zlikwidowano je, nie dając nic w zamian. Wraz z toaletami poznikały
również kosze na śmiecie także solidne. Nie wszyscy z nich korzystali.
Często pod koniec sezonu na te bardziej uczęszczane odcinki plaży i lasu
patrzyłam jak na piękną dziewczynę, którą banda złośliwych i
bezmyślnych kretynów oblała pomyjami. Na szczęście we wrześniu
zaczynał się rok szkolny, a parę dni później władysławowskie dzieci w
ramach czynów społecznych przywracały Wielkiemu Morzu stan sprzed
inwazji „Stonki”. Teraz robi się to w ramach wielkiego sprzątania Świata, a
także dla zysku. Puszki i szklane butelki znikają w torbach zbieraczy, a
poszukiwacze złota, którzy tuż po świcie przemierzają piaszczyste trasy z
wykrywaczami metali też zasługują na uznanie. Gdyby tak jeszcze ktoś
płacił za plastikowe butelki i papiery... Ale się rozmarzyłam...
Co do innych ludzkich działań na rzecz Wielkiego Morza, to z pewnością
największym z nich była refulacja, ale o niej już następnym razem.
(cdn J@anna ) |
|
Powrót do góry |
|
|
Nuska Stały Bywalec Karawany
Dołączył: 08 Lut 2006 Posty: 3572 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 19:34, 13 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
J@anno - po przedostatnim odcinku gotowa byłam uruchomić akcję poszukiwawczą waszego parawanu
oczywiście czekam na ciąg dalszy |
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: Pią 20:02, 13 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
|
|
Powrót do góry |
|
|
J@anna Stały Bywalec Karawany
Dołączył: 08 Lut 2006 Posty: 1017 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Śro 18:13, 18 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
Refulacja rozpoczęła się w tak pamiętnym dla mnie roku Remontów, a dla
ulicy Stolarskiej roku „Kanalizy”, kiedy to od rana do wieczora
towarzyszyły mi młoty pneumatyczne i wiertarki, a plaża wydawała się
jedynym miejscem ucieczki. Chociaż, prawdę powiedziawszy już rok wcześniej miały miejsce
działania wstępne, które wówczas uznałam za dziwne i bezsensowne.
Należało do nich wyciąganie falochronów z plaży aż do linii brzegowej.
Obserwowałam wielką metalową, zębatą łapę jak chwyta falochron i
ciągnie, ciągnie...Falochrony miały mocne i długie „korzenie” mniej więcej
metrowej długości. Widok kojarzył się z dentystą i do przyjemnych nie
należał. Plaża potem też zrobiła się jakaś taka łysa, choć łatwiej się po
niej spacerowało.
W roku Remontów pierwszego ranka zostaliśmy (my: to znaczy moja
przyjaciółka Elka i jej rodzina, no i ja) obudzeni już o szóstej przez
pracowitych i „wygadanych” panów Kanalizatorów (patrz
rozdz. Ulica Stolarska). Nie dało się zasnąć ponownie , więc
postanowiliśmy, że pójdziemy na plażę wcześniej. Dzień zapowiadał się
pięknie i plaża wydawała się być najwłaściwszym miejscem aż do zachodu słońca.
Obładowani kanapkami, owocami i sprzętem plażowym dotarliśmy przed
ósmą do placu przy Pierwszym Wyjściu, który od czasu mojego
dzieciństwa został wyłożony płytami chodnikowymi, poprzedzielany
trawniczkami i zamieniany w plac manewrowy do nauki jazdy (poza
sezonem) lub w płatny parking (w sezonie). Postawiono też mały
drewniany domek, w którym Dziewczyny Z Poznania prowadziły (i
prowadzą nadal) plażowy barek z piwkiem, soczkiem i fast-foodem oraz
wypożyczalnią parawanów
Dominika (córka Elki) (tak jak kiedyś my z siostrą) na początku placu
włączała turbo doładowanie i zrzucając buty i okrycie wierzchnie w samym
już tylko kostiumie wpadała do morza poganiając nas:
- No szybciej, chodźcie, zobaczcie, jaka fala! (albo: jakie słońce!, jaki
piasek!, jaka woda!)
Tym razem też ruszyła z kopyta, ale za chwilę zawróciła i dotarł do nas jej
krzyk
- Tata! Czołgi! Czołgi! Na plaży są czołgi!
Teraz my przyspieszyliśmy. Już przy Pierwszej Sośnie było coś nie
tak. Normalnie już stamtąd doskonale widać było morze. Tymczasem
Pierwsze Wyjście zrobiło się jakieś strome, a kiedy podeszliśmy bliżej
zobaczyliśmy stertę zardzewiałych rur. Plaża była pokryta wysokimi
pryzmami mokrego piasku, wyrzucanego z gardzieli kolejnej zardzewiałej
rury, której ogon wpadał do morza. Nad samym brzegiem rzeczywiście
jeździły „czołgi” i gąsienicami wyrównywały nawierzchnię. I hałas i teksty „Czołgistów” były
porównywalne z ulicą Stolarską. Wtedy zrozumiałam, że przed maszyną
tego roku nie ucieknę i jedyne co mi pozostało, to zaakceptować ten stan.
Refulacja najbardziej podobała się dzieciom, bo po pierwsze coś się
działo, po drugie wraz z piaskiem pobieranym z dna morza rura wypluwała
co raz to nowe muszelki, po trzecie można było skakać z piaskowej
pryzmy, po czwarte, jak ktoś miał szczęście i dar przekonywania, to go
Pan Czołgista przewiózł, a rodzice w tym czasie zrobili zdjęcie.
Następnego roku powitała nas już zupełnie inna plaża. Szeroka,
jaśniejsza, z nowymi wysokimi wydmami i płotkami faszynowymi, z
nowym Wyjściem Zerowym i zabezpieczonym przejściem przez tory przy
Pierwszym Wyjściu. Rura została. Co jakiś czas zmienia swoje położenie,
bo prace refulacyjne trwają ustawicznie. Na szczęście teraz odbywają się
tylko bardzo rano i bardzo późnym popołudniem, więc jeśli ktoś chce
zobaczyć czołgi, może połączyć to np. z oglądaniem wschodu słońca.
(cdn J@anna)
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nuska Stały Bywalec Karawany
Dołączył: 08 Lut 2006 Posty: 3572 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 20:48, 19 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
jak zawsze z miłością opowiedziane i pięknie sfotografowane |
|
Powrót do góry |
|
|
Nuska Stały Bywalec Karawany
Dołączył: 08 Lut 2006 Posty: 3572 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 17:33, 24 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
J@anno - a co tam słychać we Władysławowie |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|